sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 6

Jechaliśmy w ciszy. Nie wiem czemu, ale choć Justin chciał mi pomóc, ja nie mogłam się do niego w pełni przekonać. Może dlatego, że należał to tej całej mafii. W mojej głowie biło się ze sobą tysiące myśli. Z jednej strony myślałam, że chce on mi naprawdę pomóc, a z drugiej, że mnie oszukał i chce mi coś zrobić. Chciałam odrzucić od siebie te wszystkie złe myśli, ale to było silniejsze ode mnie. Myślałam, żeby uciec z tego samochodu jak najszybciej, bo myśl, że może on coś mi zrobić nie dawała mi spokoju. Nie wiem czemu się zgodziłam, żeby z nim jechać. W sumie nie znałam go i jego zamiarów. Wtedy pomyślałam, że muszę, zacząć myśleć nad tym co robię.
- Widzę po tobie, że się boisz. Naprawdę nie chce ci nic zrobić, nie jestem taki, jak ci się wydaje - powiedział Justin z lekkim uśmiechem na twarzy. Na mojej twarzy teraz widniało zdziwienie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Skąd on wiedział o czym ja myślę? Może naprawdę było po mnie widać strach. 
- Naprawdę? - zapytałam się niepewnie i spojrzałam na niego.
- Naprawdę - uśmiechnął się do mnie, pokazując jednocześnie rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Wtedy dopiero zauważyłam jaki Justin jest przystojny. Później już nie chciałam dalej utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, więc spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami. Dalej już się nie odzywaliśmy, patrzyłam tylko przez okno, ciężko wzdychając. Miałam już tylko nadzieję, że mojej mamie nic nie jest. Zaczęłam się trochę bać, kiedy wjechaliśmy w jakąś ciemną ulicę. Kamienice były puste, a wszędzie było ciemno. Tylko co jakiś czas świeciła latarnia, ale słabym światłem. Widać było, że to miejsce sprzyja tym wszystkim złym ludziom. W środku już miałam złe przeczucia. W tej chwili pomyślałam o Justinie, a dokładnie o tym czemu on chce mi pomóc. Przecież Simon za mną nie przepadał. Ta cała mafia pewnie za mną nie przepada.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Justin'a, który oznajmił mi, że jesteśmy na miejscu. Staliśmy przed dużą, opuszczoną kamienicą, w której niektóre okna były powybijane. Popatrzyłam na Justin'a, ale jego wzrok nic mi nie mówił. Ruszyliśmy powoli w głąb kamienicy. Powoli szłam za nim, liczyłam na jakieś wskazówki, które będą mi mówiły którędy mam iść, ale Justin nic się nie odzywał. Strasznie mnie to zdziwiło, w samochodzie jakoś nasza rozmowa szła, a teraz kompletnie nic nie mówił. Ja z resztą też się nie odzywałam, nie chciałam się narzucać. Pomyślałam, że Justin chce mi tylko dlatego pomóc, bo jestem chora. Schodziliśmy po schodach, potem wylądowaliśmy w jakimś małym korytarzyku. Po bokach były drzwi do pomieszczeń. Z każdym krokiem bałam się coraz bardziej i bardziej. Nie wiedziałam co mnie czeka. Nagle, niespodziewanie ktoś mnie złapał za rękę. Serce zaczęło mi bić szybciej, ale jak zobaczyłam rękę Justin'a to się uspokoiłam. Po krótkiej wędrówce weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Było tam o dziwo czysto, a sam pokój nie wyglądał podejrzanie. Na końcu pomieszczenia znajdowała się jakaś wielka tkanina, osłaniająca coś. Chciałam się zapytać co się za tym kryje, ale kiedy już chciałam otworzyć usta, Justin zakrył mi je ręką i pokazał palcem, że mam być cicho. Chyba to oznaczało, że jesteśmy gdzieś blisko i poszukiwania mojej mamy zaraz się skończą. Wyobraziłam sobie jak przytulam mamę i dalej żyjemy już normalnie.
- Idź najciszej jak możesz, nie chcę, żeby ktoś nas usłyszał - powiedział Justin, a ja się posłuchałam jego rady. Choć tam na pierwszy rzut oka było czysto, ale gdyby ktoś się przyglądał, to na podłodze, co jakiś czas można było się potknąć albo o jakieś pudełko, albo o szklaną butelkę. Podeszliśmy do tej wielkiej tkaniny i Justin lekko ją odchylił, był tam drzwi, a w nich niewielkie okienko, ale chociaż było przez nie coś widać.
Gdy ujrzałam co jest po drugiej stronie przez okienko, serce podskoczyło mi do gardła i łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam co mam zrobić, taki widok widziałam tylko i wyłącznie w filmach. Chciałam krzyczeć, ale jak zwykle Justin był szybszy i zakrył mi usta. Moja mama była przywiązana do krzesła, miała limo pod okiem i rozcięty łuk brwiowy. Widać było po niej, że jest u skraju wytrzymałości. Nad nią stał Simon z jakimś mężczyzną, pewnie on też należał do tej mafii. Darł się na nią, kilka razy pod rząd ją uderzył w twarz. Spojrzałam wtedy na Justina, po jego twarzy widziałam już tylko bezradność, sama nie wiedziałam co mam zrobić. Miałam patrzeć jak cierpi moja mama? W środku myślałam już się rozpadałam na malutkie kawałeczki, gdyby te drzwi były otwarte już dawno bym tam była, a tak to nie mogłam nic zrobić. Kiedy Simon zaczął szarpać moją mamę, a później przyłożył jej nóż do gardła i mówił, że jest beznadziejna, coś we mnie pękło. W tym momencie wydarłam się najgłośniej jak umiałam. Simon z towarzyszem od razu spojrzeli się w moją stronę. Justin zrobił krok do tyłu i chyba był gotowy do ucieczki, ja zaś stałam w miejscu i patrzyłam raz na mamą, raz na Simona. Był on strasznie zdenerwowany. Simon przystawił nóż do gardła mojej mamy i tylko na mnie spoglądał. Zaczęłam płakać i krzyczeć. Wtedy Justin złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, zdążyłam tylko krzyknąć "kocham cię mamo". Gdy się obróciłam, widziałam tylko jak Simon poderżnął jej gardło i krew zaczęła się lać strumieniami. Ten widok będzie mi się już pewnie śnił do końca życia.
- Szybciej - ponaglał mnie Justin. Nie mogłam za nim nadążyć, ale musiałam przyspieszyć, Simon i jego towarzysz byli coraz bliżej nas. Gdy przebiegłam korytarz i byłam już na schodach, myślałam, że padnę, ale musiałam dalej biec, nie mogłam zwolnić, nie w takiej chwili. Przy drzwiach kamienicy zatrzymałam się na chwilę, myślałam, że już nas nie dogonią, jednak tak się nie stało. Simon złapał mnie za rękę, ale na całe szczęście Justin przyłożył mu pięścią w twarz. Krew polała się z jego nosa, a ja zaczęłam biec jak najszybciej do samochodu.
- Jeszcze was dorwę, a ty Justin, nie myśl, że ujdzie ci to na sucho - takie słowa usłyszałam, kiedy wsiadałam do samochodu. Później już wyruszyliśmy stamtąd z piskiem opon. W samochodzie nie mogłam nad sobą zapanować, zaczęłam płakać, bo straciłam najbliższą mi osobą - moją mamę. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że już nie będzie tak jak dawniej. Nie będę już mogła przytulić się do niej, porozmawiać z nią. Wszystko przepadło i to przez tak podłych ludzi jak Simon.
- Gdzie my tak właściwie jedziemy? - zapytałam Justina, żeby choć na chwilę uciec od tych myśli.
- Na chwilę do mojego domu, a później do jakiegoś hotelu za miasto - oznajmił mi, a ja nie dowierzałam, co to miało znaczyć?
- Ale jak to? Masz mnie zawieźć do domu. - powiedziałam mu ze łzami w oczach, poczułam się wtedy bezsilna, straciłam już jakiekolwiek chęci do życia.
- Nie mogę cię zawieźć do domu, nie rozumiesz tego, Simon teraz będzie nas ścigał, muszę cię jakoś chronić przed nim, chyba, że chcesz skończyć jak twoja matka - syknął, a ja już nic się nie odezwałam. Po paru minutach zajechaliśmy na jakieś nowo wybudowane osiedle. Tam znajdowało się mieszkanie Justina.
Chciał pewnie iść tylko po swoje rzeczy, więc nawet nie wychodziłam z samochodu. Gdy czekałam w samochodzie, na parkingu zauważyłam jakąś dziewczynę, uśmiechniętą od ucha do ucha idącą do bloku, w którym mieszkał chłopak. Ładna była, z twarzy też się wydawała miła. Chciałabym być taka jak ona, pomyślałam. Nie czekałam na Justina długo, chwilę później już jechaliśmy. Zaniepokoiła mnie jego mina, na prawdę musiało być nie za dobrze.
- Właściwie to ile czasu ja się będę musiała ukrywać - zapytałam.
- To ja teraz biorę za ciebie pełną odpowiedzialność, ja się będę od teraz tobą zajmować, nie wiem ile czasu to zajmie - odpowiedział, ale później jeszcze dodał - Ale zrobię wszystko żebyś z tego wyszła jak najszybciej.
- A nie lepiej iść z tym na policję? - zadałam kolejne pytanie, chciałam się dowiedzieć jak najwięcej.
- Jeśli chcesz na drugi dzień leżeć już spokojnie na cmentarzu, to proszę bardzo - odpowiedział mi. Fakt gdybym poszła z tym na policję, może i Simon zostałby złapany, ale pewnie przed tym by ze mną skończył.
Nie wiem gdzie jechaliśmy, była noc, więc jedyne co widziałam, to drzewa oświetlane przez latarnie i droga przed nami. Nagle coś wybiło szybę z tyłu samochodu. Nawet nie musiałam odwracać się, bo wiedziałam kto to jest - Simon. Znowu zaczął się pościg. Justin przyspieszył, w samochód znowu coś uderzyło. Simon zaczął strzelać. Zapewne tyły samochodu były pełne wgnieceń. Justin przyspieszał i skręcał na każdym skrzyżowaniu, żeby tylko go zgubić. Kiedy już nie było go za nami, dostałam sms: Teraz mi się nie udało, powodzenia następnym razem. Do końca życia już chyba, będę musiała z tym żyć, pomyślałam.
Justin był strasznie zdenerwowany, widać było złość w jego oczach. I pomyśleć, że to wszystko przeze mnie. To ja narobiłam wszystkim kłopotów. Zapomniałam, że Clary jeszcze nic nie wiedziała o tym co się dzisiaj stało.
- W tym hotelu, nie pobędziemy dłużej niż dwa dni, Simon nas znajdzie - wspomniał Justin.
- Czyli, będziemy musieli znaleźć sobie jakąś kryjówkę.
Jak to powiedziałam, byliśmy już przed hotelem. Nie był on duży, przed nim znajdował się mały parking, na którym znajdowało się kilka samochodów. Gdy weszliśmy do holu, od razu otoczyło mnie ciepło, którego brakowało mi od paru dni. Pewnie wyglądałam jak ostatnie nieszczęście, bo recepcjonistka się na mnie dziwnie patrzyła. Musiało to dziwnie wyglądać, bo Justin był normalnie ubrany, jego fryzura była perfekcyjnie ułożona, ja byłam zaś rozczochrana, ubrana w byle jaką bluzę i z rozmazanym tuszem dookoła oczu. Dostaliśmy kluczyk i poszliśmy do pokoju. Szkoda, że nie miałam żadnych rzeczy, w których mogłabym pójść spać. Justin musiał mi dać swoją koszulkę, była na mnie trochę przyduża, ale musiała mi wystarczyć. Kiedy położyłam się na łóżku, chłopak położył się obok mnie, chociaż jego łóżko było obok. Trochę się dziwnie czułam, bo go tak dobrze nie znałam.
- Dziękuję - wyszeptałam mu do ucha i nawet nie wiem kiedy się popłakałam. Musiałam to zrobić, nie miałam już siły. Chciałam żeby ten koszmar w końcu się skończył.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - wyszeptał mi do ucha Justin.
Odległość między naszymi twarzami była minimalna. Czułam ciężki oddech Justina, który obijał się o moje usta. Zerknęłam na chłopaka, który znajdował się naprzeciwko mnie. Jego oczy patrzyły na moje wargi, nie mógł oderwać od nich wzroku. Zbliżył swoje wargi do moich, a ja bezmyślnie zaczęłam go całować. Justin przewrócił się na plecy, zmieniając pozę chłopak złapał mojej talii, przez co leżałam na nim. Nasze usta ciągle znajdowały się przy sobie, całując się. Justin całował niesamowicie, tylko tak to mogłam określić. Nie wiem czemu to zrobiłam, nie wiem czemu go pocałowałam. Może dlatego, że potrzebowałam czyjegoś wsparcia, ciepła od drugiej osoby. A ze mną znajdował się tylko Justin, z resztą tylko on mi pomagał w tej trudnej dla mnie sytuacji. W pewnym momencie Justin dostał sms'a. Chłopak przestał mnie całować i spojrzał na wyświetlacz telefonu, szybko zaraz odłożył go obok. Justin znowu przybliżył swoje wargi do moich, przez co nasz pocałunek trwał dalej.
-Um, chyba nie Justin, nie możemy. -Odchrząknęłam i wstałam z chłopaka. Usiadłam na drugim końcu łóżka na którym się znajdowaliśmy. Spojrzałam na niego, jego mina świadczyła o tym, że nie jest on zadowolony tym co się stało, na jego twarzy widniała złość, jakbym mu coś przerażającego zrobiła.
-No i na chuj to było? -Wstał i spojrzał się na mnie rozzłoszczonym wzrokiem.
-Justin uspokój się. -Próbowałam go uspokoić ale to poszło na marne. Wstałam z łóżka, na którym wcześniej siedziałam. Ostrożnie podeszłam do Justina i złapałam go za ramię. W pewnym momencie usłyszałam huk i ból w kręgosłupie. Zorientowałam się, że Justin mnie popchnął i upadłam na podłogę. Z bezradności zaczęłam płakać pojedynczymi łzami. Patrzyłam się na Justina litościwym wzrokiem, on nawet nie spojrzał się czy coś mi nie jest, tylko po prostu wyszedł z pokoju hotelowego. Po co to było? Tylko przez to, że nie chciałam go dalej całować. Zachował się bardzo dziecinnie.

_________________________________

I kolejny rozdział. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale nie miałyśmy czasu ani weny :)

5 komentarzy:

  1. z kazdym rozdzialem coraz lepsze ;) ilyy

    OdpowiedzUsuń
  2. omggg pocałowali się hdjsfjshsuesjefsjs ale Justina zachowanie na końcu ugh
    Kocham to!
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  3. fajowe i bardzo superanckie

    OdpowiedzUsuń
  4. JEZU TO JEST TAKIE NCJDFBSDCBJW KOCHAM WAS ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. W wolnej chwili będę czytać. Zapraszam do mnie
    swltb-fan-fiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń