wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 1

Mój stan zdrowia z dnia na dzień się pogarszał. Lekarze mówią, że bez przeszczepu zostało mi kilka tygodni, może dni a, może nawet godzin. Wszystko było jedną wielką niewiadomą. Moja mama bardzo się starała zebrać całą sumę pieniędzy na operację, lecz brak funduszów na jej koncie bankowym
uniemożliwiało jej to.
 ***
Późnym wieczorem siedziałam w pokoju na piętrze i zamartwiałam się swoim zdrowiem, nigdy nie byłam pewną siebie dziewczyną i wszystkim zawsze się martwiłam. Wstałam z zimnej podłogi i podeszłam do okna. Okrągły księżyc oświetlał prawie cały mój pokój. Wyjrzałam przez okno i wpatrywałam się na tłok ludzi na ulicy. Nie spodziewałam się, że o tej godzinie na zewnątrz będzie jakaś żywa dusza. Znudzona widokiem, odwróciłam się i w wejściu do pokoju zauważyłam moją matkę.
- Mamo co się stało? - Podeszłam do kobiety, gdy ją dotknęłam była cała mokra. - Czemu jesteś mokra? - Dopytywałam czekając na jakąś reakcje lub odpowiedź ze strony matki.
- Przepraszam Cię córeczko - Kobieta wybuchła płaczem i położyła głowę na moim ramieniu. Stałam zdezorientowana, nie wiedziałam o co jej chodzi
- Co się dzieje? - wybełkotałam te słowa ciszej niż poprzednie zdanie. Złapałam matkę za ramiona i odchyliłam się od niej. Spojrzałam na jej twarz, oczy miała całe czerwone i spuchnięte od płaczu. - Wytłumaczysz mi w końcu? - spojrzałam na nią. Nie mogłam nic wyczytać z jej wyrazu  twarzy. Bardzo chciałam wiedzieć co spowodowało taką reakcję u mojej rodzicielki.
- Wiem, że Cię zawiodłam. Bardzo chciałam, abyś miała jak najlepiej, zawsze się starałam, ale teraz mi to nie wyszło. - Wyszła z mojego pokoju i wzrokiem odprowadziłam ją do jej sypialni. Szybko poszłam za nią, ponieważ chciałam się dokładniej dowiedzieć o co chodzi. Weszłam do jej pokoju i zauważyłam swą matkę leżącą na łóżku. Twarz miała zasłoniętą dłońmi, tak jakby się wstydziła łez. Usiadłam na łóżku koło niej.
- Mamo, pamiętaj Ty mnie nigdy nie zawiodłaś, zawszę będziesz dla mnie najważniejsza, zawsze będziesz dla mnie wzorem do naśladowania. Jesteś wspaniałą osobą. - Wypowiedziałam te słowa, aby trochę pocieszyć swoją rodzicielkę. Oczywiście te słowa płynęły z głębi mojego serca, nie
były mówione od tak. - Ale może teraz mi powiesz co się takiego stało? - Spojrzałam na nią, a ona momentalnie ściągnęła dłonie z twarzy i usiadła obok mnie. Złapała swoją ręką moją rękę.
- Powiedz mi kochanie, że jeżeli Tobie to teraz powiem, będziesz mnie nadal kochać. - Kobieta spojrzała się na mnie czekając na moją reakcję.
- Oczywiście, że tak. - Po wypowiedzeniu tych słów, ze zdenerwowania przełknęłam głośno ślinę.
- Zostały Ci dwa tygodnie życia, jeżeli nie będziesz miała tego przeszczepu. - Matka znowu się położyła, tym razem na brzuchu a głowę schowała w poduszkę i zaczęła płakać. A ja co? No a ja wstałam z jej łóżka i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze w kącie, opierając plecy o komodę. "To oznaczało, że niedługo mogę umrzeć" Pomyślałam. Wybuchłam płaczem i odruchowo schowałam twarz w dłonie i skuliłam się. Płakałam przez dobre 5 minut. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Postanowiłam się przejść, aby złapać świeże powietrze i jakoś sobie to poukładać. Wstałam z nagrzanej już od mojego siedzenia podłogi i weszłam do łazienki. Stanęłam przed umywalką nad którą wisiało lustro. Spojrzałam się w odbicie i wyglądałam bardzo źle. Spuchnięte i czerwone oczy od płaczu, wychodzące pojedyncze włoski z warkoczyka. Dokładnie przemyłam twarz wodą. Sięgnęłam ręcznik z łazienkowej szafeczki i przetarłam buzie. Rozpuściłam warkoczyk i przeczesałam włosy. Ostatni raz spojrzałam się w lusterko, teraz wyglądałam znośnie. Byłam bez makijażu i w rozpuszczonych włosach. Wyszłam z łazienki i szybkim krokiem zeszłam ze schodów. Rozejrzałam się po salonie, wszędzie panowała cisza i mrok. Podeszłam do wejściowych drzwi i wzięłam płaszcz z wieszaka obok. Przekręciłam kluczyk w drzwiach co sprawiło, że były one już otwarte. Pociągnęłam za klamkę. Wychodząc z domu uderzyła mnie fala zimna, po czym od razu  przeszedł mnie dreszcz i miałam gęsią skórkę. Założyłam płaszcz, w którym się ogrzałam i po kilku minutach gęsia skórka znikła. Spojrzałam się przed siebie wszędzie było ciemno, tylko pojedyncze latarnie oświetlały kawałek chodnika. Czułam bezmyślny strach i obawę, mimo tego postanowiłam się przejść. Ruszyłam przed siebie, w stronę parku. Wszędzie panowała cisza, było to bardzo zastanawiające, gdyż przed chwila było tu mnóstwo ludzi. Gdy szłam było tylko słychać obijające się moje małe obcasy o chodnik. Zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła było mnóstwo drzew, nawet nie zauważyłam kiedy postawiłam pierwszy krok w parku. Szłam dalej, ale w pewnej chwili usłyszałam znowu parę butów obijających się o chodnik, to już nie były moje buty. Znacznie przyśpieszyłam tempo. Czułam strach, bałam się, że ten ktoś może mi coś zrobić. Wystraszyłam się nie na żarty. W pewnym momencie się odwróciłam i już ich nie było, trochę się uspokoiłam. Odwróciłam głowę przed siebie i momentalnie się zatrzymałam, zobaczyłam dwie postacie przede mną, gdy lepiej się przyjrzałam byli to dwaj mężczyźni.
- Czemu chodzisz o tak późnej porze sama? - Jeden z nich się odezwał a mnie przeszedł dreszcz. Powiedział to z wielka pewnością siebie. A moja pewność siebie zmalała do zera.
- Odczep się - Chciałam to powiedzieć najpewniej jak umiałam, ale nie wyszło mi. Strach który z sekundy na sekundę rosnął robił swoje.
- Nie musisz się mnie bać, jestem Simon - Przyjrzałam mu się lepiej, był to bardzo wysoki chłopak, przez co jeszcze bardziej się wystraszyłam. - Odejdź Juss - Simon powiedział to do tego drugiego chłopaka. Po tych słowach chłopak szybko zniknął w mgle. Zaczęłam stawiać małe kroki do tyłu odsuwając się od niego, gdy nagle zatrzymało mnie drzewo. Simon do mnie podszedł, nawet się nie zorientowałam a dzieliły nas już tylko milimetry.
- Czego ode mnie chcesz? - Spojrzałam się na niego szklistymi oczami.
- Mówiłem Ci już, nic Tobie nie zrobię - zaśmiał się chytrze, a po chwili przestał i jego kąciki warg uniosły się leciutko. Zaniemówiłam, nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Tysiące myśli miałam w głowie. Bardzo się bałam, nie wiedziałam co mam robić.
- Następnym razem kochanie uważaj na matkę - Zaśmiał się i odszedł. Nie wiedziałam o co mu chodziło, co mam teraz robić. Zastanawiałam się czy nie pójść do domu i nie powiedzieć o tym mojej matce. Na chwilę obecną nie wiedziałam co mam robić. Zjechałam na dół plecami po korze drzewa co sprawiło ze ukucnęłam. Nie chciałam wracać do domu, nie miałam na to najmniejszej ochoty, to ostatnia rzecz jaką bym teraz zrobiła. Postanowiłam, że pójdę co Clary. Wstałam i odeszłam od drzewa. Poprawiłam swój płaszcz i zapięłam go. Rozejrzałam się dookoła, aby upewnić się czy ich już na pewno nie ma. Nie było ich, więc mogłam spokojnie iść do mojej przyjaciółki. Panowała głucha cisza, postanowiłam posłuchać muzyki
Wyjęłam telefon i słuchawki z kieszeni. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Idąc zimny wiatr obijał się o moją twarz, co było nawet przyjemne. Po 20 minutach drogi w końcu doszłam do domu mojej przyjaciółki. Całe szczęście, że nikogo nie spotkałam. Weszłam po schodkach na taras Clary. Wyciągnęłam rękę z kieszeni płaszczu i zapukałam do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt mi nie otwierał
ale się nie dziwiłam, była pierwsza nad ranem. Po pięciu minutach stania i marznięcia na tarasie dziewczyny, ktoś mi otworzył. W framudze drzwi zobaczyłam zaspaną Clary.
- Co ty tu robisz o tej godzinie? - Przetarła oczy a po chwili ziewnęła.
- Mogę wejść? - wypowiedziałam te słowa cicho, ale dziewczyna je usłyszała bo od razu uchyliła mi drzwi. Weszłam razem z Clary do środka jej domu.
- Wytłumaczysz mi po co tutaj jesteś o tej godzinie? - Dziewczyna zaspanymi oczami spojrzała się na mnie z niedowierzaniem.
- Bardzo długa historia - Odparłam w tej samej chwili wchodząc do salonu i siadając na kanapie.
Dziewczyna wyszła z salonu, spojrzałam się na nią i odprowadziłam ją wzrokiem do kuchni. Po chwili przyszła z dwiema szklankami, wypełnionymi wodą. Jedną szklankę wzięłam od niej i upiłam łyka. Odstawiłam ją na szklany stolik, przez co rozszedł się po pokoju charakterystyczny
dźwięk. Nagle usłyszałam jakby ktoś schodził ze schodów, po moim dzisiejszym przeżyciu się nieco wystraszyłam. Clary stała jak gdyby nic nie słyszała. Ze schodów zszedł jej starszy brat.
- Czemu nie śpisz Clary? - Spojrzał się na moją przyjaciółkę, podszedł do niej i zauważył mnie. - Co ty tutaj robisz o tej porze? - Ciągle zadawał pytania.
- Spokojnie. - Powiedziała Clary siadając obok mnie. - Matthew możesz już iść, a ty Rose opowiedz mi co się stało. - Natarczywie próbowała wydusić ze mnie jakieś słowo, aż w końcu uległam i postanowiłam jej opowiedzieć co mi się dzisiaj przytrafiło.
- No to tak...Dowiedziałam się, że najprawdopodobniej za dwa tygodnie mogę umrzeć. - Mówiłam ze łzami w oczach.
- Co? Jak to? Boże Rose, przecież to nie może być prawda. - Przerwała mi.
- Może...I jeszcze przed chwilą spotkałam kogoś i on mi powiedział, żebym lepiej uważała na swoją matkę. Nie wiem o co mu chodziło. - mrugnęłam oczami przez co spłynęły mi łzy, które się wcześniej kumulowały.
- Słońce, będzie dobrze musisz w to wierzyć. - Przybliżyła się do mnie i przytuliła. Teraz czułam takie ciepło, troskę, której dawno nie zaznałam. Przez ostatnie dni byłam bardzo samotna dziewczyną, nikomu nic nie mówiłam nawet Clary. Sporo się zbierałam na to aby jej o tym wszystkim powiedzieć. Czułam teraz na sercu ulgę.

________________________________________
Wiem, że rozdział jest dosyć krótki, ale nie mogę wam wyjawić wszystkiego w 1 rozdziale haha.
 Następne będą o wiele, wiele dłuższe.

6 komentarzy:

  1. świetne kicia! pisz dalej ILY xx

    OdpowiedzUsuń
  2. boże jakie piękne noooo kc

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest supcio , oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne! Pisz dalej! Masz to tego talent :) 3mam kciuki! ILY

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie się zapowiada!

    OdpowiedzUsuń
  6. pierwszy rozdział, a ja już płacze, jezu:((((((( @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń