sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 2

Po rozmowie z Clary poczułam na sercu ogromną ulgę. Potrzebowałam rozmowy z kimś komu ufam, żeby poczuć się bezpiecznie. Chciałam poczuć, że dla kogoś choć odrobinę coś znaczę. Uświadomiłam sobie wtedy, jaką mam wspaniałą przyjaciółkę. Lepsza chyba nie mogła mi się przytrafić. Odkąd pamiętam pomagała mi w nawet w najcięższych chwilach, taka jak ta. Zawsze umiała, pomóc, doradzić i przytulić tak jak nikt inny.
- Dziękuję - wyszeptałam jej do ucha i się do niej przytuliłam. Z naszego uścisku wyrwał nas sms, który do mnie doszedł. ,,Uważaj lepiej na matkę'' - tak brzmiała treść tej wiadomości. Do oczu momentalnie napłynęły mi łzy, chciałam wtedy jak najszybciej trafić do domu. Nie obchodziło mnie to, że było po 1 w nocy i, że padał deszcz. Miałam nadzieję, że moja mama jest cała i zdrowa, ale w oczach miałam tylko widok leżącej mamy w szpitalu podłączonej pod kilkanaście różnych kabelków. Od razu mnie to pobudziło, zaczęłam nerwowo zakładać mój sweterek, ale Clary mnie powstrzymała. Nawet zamknęła drzwi, żebym jej nigdzie nie uciekła. W tym momencie nie panowałam już nad emocjami, zaczęłam się rzucać, krzyczeć i płakać jednocześnie.
- Nigdzie nie pójdziesz, jeśli coś by ci się stało po drodze, nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia - oznajmiła mi Clary, wyraźnie było po niej widać, że jest zdenerwowana.
- Nie rozumiesz, że mojej mamie może się coś stać - wydarłam się i jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
- Nie wiesz od kogo ten sms jest, to może być nawet głupia pomyłka- spokojnie mi odpowiedziała, a ja już nic się nie odezwałam. Czułam się okropnie, nie dość, że mnie bolała głowa, to cały czas przed oczami miałam ten okropny obraz.
                                                            ***Z punktu widzenia Clary***

Strasznie się martwiłam o Rose. Dobrze, że od razu usnęła po tym ataku furii. Nawet nie miałam jej za złe tego, że na mnie nakrzyczała. Wiedziałam, że działa pod wpływem emocji. Wiadomość, że może umrzeć, włączyła mi myślenie. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Miałam nadzieję, że zauważy to, że staram się ją pocieszać i pomagać. Wtedy zaczęły mi się przypominać początki naszej przyjaźni. Byłyśmy takie malutkie, zawsze się trzymałyśmy razem. Pamiętałam każdą chwilę spędzoną wspólnie. Uświadomiłam sobie, że ten czas tak szybko minął, a tak się wiele pozmieniało. Rose była chora, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Pozostawało mi tylko być przy niej i ją wspierać. Gdy już usypiałam, przypomniał mi się ten sms. Sama nawet zwątpiłam w swoje słowa, kiedy powiedziałam, że to może być głupia pomyłka. Zaczęłam się martwić o jej mamę bardziej, niż o moją własną rodzicielkę.
                                                                       
 ***Z punktu widzenia Rose***

Rano obudziły mnie promyki słońca, wkradające się przez rolety. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam śpiącą obok mnie Clary. Uśmiechnęłam się lekko i wstałam po telefon, który leżał na drugim końcu pokoju. Z tego co sobie przypomniałam, to w nocy rzuciłam nim o ścianę. Był lekko zniszczony, ale działał. Na zegarku widniała godzina 7:20. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Dobrze, że nikt mnie teraz nie widzi - pomyślałam. Oczy podpuchnięte i czerwone od płaczu i braku snu, rozwalony kucyk na środku głowy i wielkie sińce pod oczami. Chyba nigdy nie wyglądałam gorzej. Weszłam pod zimny prysznic, a później zaczęłam się doprowadzać do porządku. Chciałam już iść do domu, zobaczyć czy z mamą wszystko dobrze. W trakcie moich przemyśleń, usłyszałam głosy dochodzące z pokoju, w którym spałam. Gdy wyszłam z łazienki, zobaczyłam Clary stojącą na środku pokoju.
- Zapewne chcesz iść jak najszybciej do domu - usłyszałam.
- Jak ty mnie dobrze znasz - podeszłam do niej i przytuliłam ją. To prawda, Clary zawsze zgadywała o czym w danej chwili myślę. Jakby czytała mi w myślach.
Po kilkunastu minutach byłyśmy już na zewnątrz. Świeciło słońce, a wszędzie były małe kałuże po wieczornym deszczu. W powietrzu, które było świeże było czuć charakterystyczny zapach po deszczu. Wiał też lekki, przyjemny wiatr. W drodze do mojego domu, nie odzywałyśmy się za dużo, bardzo byłam przejęta
tym co tam zastanę. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, nawet przygotowywałam się na najgorsze. Przed moim domem wzięłam głęboki oddech, a Clary złapała mnie za rękę i ją mocno ścisnęła. Włożyłam kluczyk do drzwi, ale okazało się, że są otwarte. Pomyślałam, że pewnie już ktoś tam jest. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce zaczęły drżeć. Przeszłam przez przedpokój i słyszałam odgłosy dobiegające z kuchni.
Gdy weszłam do kuchni, od razu do oczy napłynęły mi łzy szczęścia. Stała tam moja mama, jak co rano przygotowując śniadanie. Od razu do niej podbiegłam i ją przytuliłam, a z oczu poleciało mi kilka łez, których na szczęście nie wiedziała ani mama, ani Clary. Przypomniały mi się wtedy słowa mojej przyjaciółki: ,,nie wiesz od kogo ten sms jest, to może być nawet głupia pomyłka''. Może rzeczywiście to była pomyłka?
- Tak myślałam, że byłaś u Clary - uśmiechnęła sie do mnie mama i zaraz dodała:
- I muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć.
Zaczęłam sie zastanawiać co jest tak bardzo ważnego, przecież i tak zostały mi góra dwa tygodnie życia.
Poszłyśmy z Clary do salonu i tam czekałyśmy na moją mamę. Chwilę później przyszła uśmiechnięta od ucha do ucha. Zdziwiło mnie, musiała to być jakaś bardzo optymistyczna wiadomość.
- No co chcesz mi powiedzieć takiego bardzo ważnego, ważniejszego od mojego życia - powiedziałam oschle, bo sama myśl o chorobie mnie dołowała.
- Właściwie to chodzi o twoje życie - uśmiechnęła się do mnie.
- Jak to? - zapytałam, moje zdziwienie było tak ogromne,że nawet nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Wszystko jest już załatwione, za tydzień będziesz miała przeszczep.
- Ale skąd miałaś na to tyle pieniędzy? Niedawno nawet nie miałaś jak opłacić mojego leczenia i wszystkich leków -  oznajmiłam jej.
- To już jest nieważne, ważne jest to, że będziesz żyć - podeszła do mnie z lekkim uśmiechem na twarzy i mnie przytuliła.
- Będziesz żyć! - krzyknęła nagle Clary, przytulając się do mnie jak moja mama.
Na zewnątrz się cieszyłam, udawałam szczęśliwą, ale w środku czułam niepokój. Nie wiem czego się bałam, może samej operacji, a może tego, czemu moja mama nie chce mi powiedzieć skąd ma pieniądze. To wszystko było podejrzane. Przypomniał mi się wtedy ten mężczyzna, który powiedział, żebym uważała na matkę. W nocy o nim kompletnie zapomniałam. Sms, jakiś mężczyzna, już nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć. Zamiast się cieszyć, że będę żyć, zawracałam sobie głowę, tak naprawdę czymś co mogło okazać się tylko wymysłem mojej wyobraźni. Poszłam do mojego pokoju i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Jednak po dwóch godzinach przebudziłam się cała spocona. Oddech miałam przyśpieszony, a serce biło mi trochę szybciej niż zwykle. Moja mama i Clary nie mogły skończyć tak jak w tym śnie, nie mogły zostać brutalnie pobite i wywiezione do lasu. Nie wiem czemu, ale po tym śnie miałam coraz gorsze przeczucia, że coś w najbliższym czasie się stanie.
Przez następne dni starałam się żyć i funkcjonować normalnie, chociaż moja choroba często dawała mi się we znaki. Momentami bolała mnie okropnie głowa, nie mogłam nawet słuchać najcichszych dźwięków, nawet one sprawiały, że czułam jakby ktoś mi przystawił do ucha ogromny bęben i zaczął o niego walić z całych sił. W takich chwilach byłam kompletnie nieobecna. Nie wiedziałam co się dzieje i miałam tylko mroczki przed oczami, przez które nic nie widziałam. Czasami pobolewało mnie też serce, ale nie tak mocno jak głowa. W takich momentach musiałam się tylko położyć i odpocząć. Mama i Clary przez ten cały tydzień przed operacją, wspierały mnie i mówiły, że wszystko będzie dobrze. Choć ich słowa dodawały mi otuchy i tak miałam obawy przed tą operacją. Często miałam wrażenie, że coś nie wyjdzie i umrę na miejscu, bez żadnego ratunku. Myślałam też, że nie wybudzę się z narkozy. Tysiące takich myśli, rodziło we mnie coraz większe obawy. Starałam się o tym nie myśleć, ale to było ode mnie silniejsze, szczególnie wieczorami, przed snem, kiedy byłam sam na sam z moimi myślami. Przez te dni prawie w ogóle nie spałam, a jak usnęłam to moje myśli, stawały się snami. Każdy sen był inny, ale każdy kończył się źle. Budziłam się wtedy cała mokra i wystraszona. Na szczęście w dzień zapominałam o wszystkim. Chodziłam jak normalna dziewczyna na zakupy, na spacery z Clary i znajomymi. Chciałam tylko zająć sobie czymś myśli, żeby się nimi nie zadręczać. Te dni przeleciały mi jak przez palce, i nadszedł dzień, w którym miałam się stawić w szpitalu. Było to dzień przed operacją. Gdy jechałam do szpitala ręce mi się trzęsły jak oszalałe, nie mogłam nad nimi zapanować. Oczy przemęczone brakiem snu, wyglądały jeszcze gorzej niż zwykle. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, na każde pytanie, odpowiadałam krótko i oschle. Przed budynkiem szpitala, stwierdziłam, że jeszcze nie chcę tam wchodzić i poszłam na spacer. Nie chciałam z nikim iść, chciałam poukładać sobie wszystkie myśli, więc oznajmiłam mamie i Clary, żeby na mnie chwilę poczekały w szpitalu. Udałam się do pobliskiego parku, nikogo tam nie było, może dlatego, że padał deszcz i wszędzie było mokro i ponuro. Szłam powoli, a po moich rozpuszczonych włosach spływały powoli krople deszczu. W uszach miałam słuchawki, więc nic poza muzyką nie słyszałam. Byłam tylko ja, muzyka i moje własne myśli. Błądziłam po parku, cała mokra, w za dużej bluzie z kapturem i myślałam o tym co się jutro stanie. Zdawałam sobie sprawę, że ta operacja może uratować mi życie, ale cholernie się jej bałam. Czułam, jakby strach zżerał mnie od środka. Gdy deszcz zaczął coraz bardziej padać, wróciłam do szpitala - miejsca, które mnie przerażało. Czekała tam na mnie mama z Clary. Wszystkie poszłyśmy na moją salę, gdzie miałam czekać na jutrzejszą operację. Wieczorem moja mama gdzieś wyszła nawet, nie wiem gdzie. Zostałam tylko z moją przyjaciółką.
- Strasznie się boję tej operacji - oznajmiłam.
- Nie dziwię ci się, ja sama strasznie się o ciebie boję - powiedziała Clary, przytulając się do mnie.
Gdy już usypiałam, przyjaciółka wyszeptała mi do ucha:
- Wszystko będzie dobrze, nawet nie myśl, że coś nie wyjdzie.
Rano, przewieźli mnie na salę operacyjną i dali narkozę. Traciłam świadomość co się wokół dzieje i wszystko zaczęło się rozmazywać. Chwilę później zaczęły mi się powoli zamykać powieki...

6 komentarzy:

  1. świetne czekam na next :) @drewzperf

    OdpowiedzUsuń
  2. już czekam na następne, przepięknee, kocham was <3

    OdpowiedzUsuń
  3. chcę następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, blog jest genialny, opowiadanie i wygląd bloga jest cudowny, czekam na kolejny rozdział. Na prawdę świetny, genialny uwielbiam. Informuj o nn;) x // impossible-and-yet.blogspot.com / @drewxsh

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie dziewczyny :)) Czekam na nn i weny życzę :)
    http://person-who-changed-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku świetny!:):) uwielbiam to ff serio haha xx @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń