niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 5.

- Clary? - Powiedziałam do słuchawki telefonu z którego dzwoniłam do mojej przyjaciółki. Musiałam do niej zadzwonić, ona zna skądś Simon'a, więc może mieć numer do Justin'a.
- Tak? O co chodzi? - Powiedziała dziewczyna z przejęciem w głosie.
- Posłuchaj, ja dzisiaj wychodzę ze szpitala, mogłybyśmy się spotkać?
- No tak, dobrze. - Odpowiedziała na moje pytanie szybko i stanowczo.
Po zakończonej rozmowie, odłożyłam telefon na szafeczkę, która stała przy szpitalnym łóżku na którym aktualnie się znajdowałam. Po pięciu minutach od zakończenia rozmowy z Clary wszedł lekarz, aby przekonać się czy na pewno wszystko jest ze mną dobrze i czy na pewno mogę wyjść już ze szpitala. Po kilku następnych pięciu minutach, wszystko było w porządku. Lekarz stwierdził, że wszystko ze mną dobrze i mogę wracać do domu. Bardzo się ucieszyłam, bo zbyt miłych wrażeń tutaj nie miałam. Wstałam z łóżka i wzięłam moją walizkę, która stała w kącie. Spakowałam swoje rzeczy, które znajdowały się na stoliku.
Do swojej dłoni ponownie wzięłam telefon i wykręciłam numer mojej matki. Nie odebrała, co bardzo mnie zdziwiło, bo telefon zawsze trzymała w kieszeni u spodni. Postanowiłam zadzwonić drugi raz, lecz sygnał w komórce nagle się urwał, jakby ktoś przerwał połączenie. Zaniepokoiłam się o nią, ponieważ wiedziałam jaka jest sytuacja z Simon'em, wiedziałam, że on tak łatwo nie odpuszcza. Przejęta życiem mojej matki, szybko wzięłam walizkę i wyszłam ze szpitala. Musiałam wracać na pieszo dwa kilometry. Ruszyłam spod szpitala, tempo mojego chodu było dość szybkie, chciałam jak najszybciej zobaczyć się z moją mamą, przytulić ją i przekonać się czy na pewno nic jej nie jest. W pewnej chwili stanęłam i się rozejrzałam, znajdowałam się teraz na terenach parku, gdzie pierwszy raz spotkałam Simon'a. Ruszyłam dalej do domu, sądząc po tym, gdzie jestem, znajdowałam się niedaleko wyznaczonego celu dojścia. Z daleka było już widać mój dom, podbiegłam bliżej i zauważyłam lekko uchylone drzwi. Nie dopuszczałam do siebie żadnych złych myśli. Weszłam do środka i nie widziałam nikogo w salonie ani w kuchni. Poszłam na piętro, aby zorientować się czy moja matka aby na pewno się tam nie znajduje. Obeszłam wszystkie pokoje i nie mogłam jej znaleźć. Bałam się, bałam się, że ktoś jej coś zrobi. Wyjęłam z kieszeni telefon i wykręciłam numer mojej rodzicielki, z komórki wydobywał się tylko sygnał, gdy znowu ktoś w pewnym momencie się rozłączył. Spanikowałam i nie wiedziałam co mam robić. Postanowiła zadzwonić do Clary. Nawet nie wiem po co, jak ona mogłaby mi pomóc? Ale coś mi w głowie zaświtało, ona zna Simon'a, a to na pewno on uprowadził moją matkę.
-Clary musimy się spotkać jak najszybciej, proszę Cię przyjdź do mnie do domu. -Mówiłam bardzo szybko, nie wiem nawet czy dziewczyna zrozumiała coś z wypowiedzianych przeze mnie słów.
-Rose, spokojnie co się dzieje?
-Nie mam teraz czasu aby Ci wszystko wyjaśniać, musisz przyjść do mnie.
- Dobrze, będę za piętnaście minut. -Po jej słowach od razu się rozłączyłam i zaczęłam nerwowo chodzić w kółko, czekając na Clary. Po dziesięciu minutach czekania na moją przyjaciółkę, usiadłam spokojnie i czekałam na nią.
Minął wyznaczony czas przez Clary i w pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi wejściowych.
-Wejdź! -Wydarłam się na cały dom, aby Clary mogła mnie usłyszeć.
Drzwi się uchyliły i zza rogu wychyliła się nie pewnie jasnowłosa dziewczyna.
-Co się stało? -Usłyszałam jej cichy i jakby załamany głosik.
-Musisz mi dać numer do Justin'a i to szybko! -Podniosłam lekko głos ze zdenerwowania. Nie wiedziałam co oni teraz robią z moją matką, o ile to oni ją porwali. No ale pomyślmy logicznie, kto inny mógłby to zrobić, skoro moja matka nie miała innych wrogów?
-Po co Ci? -W jej głosie dało się wyczuć lekkie zaniepokojenie.
-Rozejrzyj się, nie ma mojej matki, od rana nie odbiera, nie wiem co się z nią dzieje. Przypuszczam, że oni mają coś wspólnego ze zniknięciem mojej rodzicielki.
-Ale Rose, ja nie mam tego numeru.
-Jak to? Przecież powiedziałaś, że znasz Simon'a. -Ze zdziwienia lekko uniosłam brwi i wpatrywałam się w twarz dziewczyny, którą po chwili upuściła na dół, a jej wzrok wlepiony był w podłogę.
-Znam ich, ale ja nie mam ich numeru...Tylko moja matka. -Zauważyłam, że z oczu Clary zaczęły spływać łzy.
-Czemu? -Nie wiedziałam już o co w tym wszystkim chodzi, zaczęłam czekać aż z ust mojej przyjaciółki wypłynął jakieś słowa, które rozwieją moje wątpliwości.
-Ponieważ, moja mama też miała u nich dług. -Po wypowiedzeniu tych słów, dziewczyna od razu wybuchnęła płaczem. Zauważyłam, że w pewnej chwili kolana Clary się ugięły i dziewczyna wylądowała na podłodze, siedziała i płakała.
-Co? -Ze zdziwienia aż otworzyłam lekko buzie. Ukucnęłam obok Clary i ją przytuliłam. Nawet się nie spostrzegłam a z moich oczu również zaczęły spływać łzy. Taką pozę bez ruchu utrzymałyśmy przez równe pięć minut. W końcu przestałyśmy się nad sobą uzżlać i coś z tym zrobić, pomogłam dziewczynie wstać. Clary powiedziała mi, że jej matka nigdy nie da jej numeru do Simon'a i Justin'a. Więc dziewczyna wymyśliła, że ukradnie matce telefon, żeby wziąć ten numer.
Obydwie wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w kierunku gdzie mieszkała Clary. Po dwudziestu minutach wędrówki, dotarłyśmy pod jej dom. Cicho i bezpiecznie weszłyśmy po schodkach na taras dziewczyny. Otworzyła drzwi wejściowe i ostrożnie weszłyśmy, rozejrzałyśmy się po salonie i nikogo nie było, poszłyśmy dalej i zobaczyłyśmy zapalone światło w łazience i usłyszałyśmy szum lejącej się wody. Miałyśmy po prostu szczęście, że jej matka się teraz kąpie a my możemy spokojnie wziąć ten numer. Clary na komodzie dostrzegła telefon swojej matki, szybki ruchem wzięła go do ręki i szukała numeru. Trudno nie było z szukaniem, bo był zapisany po prostu pod nazwą "JUSTIN". Spisałam numer do swojej komórki. Dziewczyna odłożyła telefon na komodę. Szybko wyszłyśmy z jej domu, aby matka Clary nas nie zauważyła. Postanowiłam, że zadzwonię do niego w parku. Ruszyłyśmy w tamtą stronę, gdy już tam byłyśmy, usiadłyśmy na pierwszej lepsze ławeczce.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odblokowałam ekran. Wahałam się czy na pewno do niego zadzwonić. Wpatrywałam się z Clary w ekran telefonu, gdy nagle usłyszałam na sobą cichy głos mówiący "Rose". Odchyliłam głowę do góry, spuszczając wzrok z telefonu i ujrzałam Justin'a, gdy go zobaczyłam nie wytrzymałam. Moja złość, która kumulowała się we mnie do kilku dni w końcu wydostała się ze mnie.
Wstałam z ławki i zaczęłam go uderzać lekko pięściami, krzyczeć na cały głos, nie mogłam nad sobą zapanować. Gdy w końcu on złapał mnie za nadgarstki i próbował coś powiedzieć. Upadłam z bezsilności na zimny i brudny chodnik. Łzy z moich oczu zaczęły się wylewać niepohamowanie szybko. Poczułam czyjeś ręce na mojej talii, był to Justin, który próbował mi pomóc wstać. Wstałam i otrzepałam swój tyłek z piachu.
-Co zrobiliście mojej matce? -Znowu wybuchłam płaczem, już nie kontrolowałam tego.
-Rose, uspokój się chcę Ci tylko pomóc. -Odparł.
-Jak? Porywając mi matkę? -Spojrzałam na niego ze łzami w oczach
-Nie. -Odpowiedział szybko na moje pytanie. -Wiem gdzie jest teraz Simon z twoja matką, pomogę Ci ją z tego miejsca zabrać.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chłopak z gangu, któremu moja matka wisi sporą sumę pieniędzy, chce mi pomóc.
-Chodźcie, pojedziecie ze mną. -Powiedział chłopak, łapiąc mnie za nadgarstek i robiąc krok przed siebie.
-Poczekaj! -Uniosłam lekko głos. -Clary nie może iść z nami. -Odparłam. i zatrzymałam się w miejscu.
-Czemu? Chcę Ci pomóc, jesteś moją przyjaciółką. -Dziewczyna złapała mnie za drugi wolny nadgarstek.
-To dla Twojego dobra, nie chcę Cię narażać. -Spojrzałam jej prosto w oczu, a moje kąciki ust opadły.
-Dobrze idźcie. -Odparła. -Justin, tylko dbaj o to żeby jej się nic nie stało. -Dodała po chwili.
-Spokojnie, nie bój się o to. -Odkrzyknął Justin.
Co chwile oglądała się za siebie i patrzyłam na Clary, w pewnej chwili jej sylwetka znikła za drzewami. Wyszliśmy z parku i byliśmy na parkingu. Justin puścił mój nadgarstek, po czym został mi czerwony ślad jego dłoni. Chłopak podszedł do samochodu otworzył drzwi od strony kierowcy i wsiadł. Stałam tam jak jakaś głupia i nie wiedziałam co robić. Justin uchylił okno od strony pasażera.
-Wsiadasz? -Spojrzał się na mnie i jego kąciki ust podniosły się ku górze, gdy się uśmiechał wyglądał niesamowicie przystojnie.
Po jego pytaniu od razu otworzyłam drzwiczki i usiadłam obok niego. Justin przekręcił kluczyki w stacyjce, automatycznie odpalając samochód. Wyjechaliśmy z parkingu i jechaliśmy ulicą. Spojrzałam się na chłopaka, jego twarz miała ciągle taki sam wyraz. Chyba się tym przejął. Uważałam, że on nie był taki zły,
______________________________________

Nareszcie skończyłam to pisać, ten rozdział przychodził mi z trudem eh. Wiem, że nie jest perfekcyjny, ale musicie się tym zadowolić. Następny rozdział będzie lepszy, przysięgam :)

7 komentarzy:

  1. swietne kicia ;( az za dobre ;(((

    pisz dalej bo nie moge sie doczekac ily
    troche wiecej wiary w siebie, ale nad tym popracujemy :)))
    ily

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny naprawdę:):) nie mogę się doczekać następnego, serio:) @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  3. matko zgadzam się, rozdział jest aż za dobry, też chcę tak pisać:c genialne opowiadanie, świetny język, ślicznie piszesz.. czekam juz na nastepny rozdzial, pisz szybko, ilysfm xx / @drewxsh / impossible-and-yet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ten rozdział jest taki dhcvdgvcghs, już nie moge sie doczekać następnego
    kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny rozdział :)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :)
    Mam nadzieje,że nic poważnego nie stało się mamie głównej bohaterki..
    Czekam na kolejny x
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział jest kxbhxhzknzks,czekam na następny x

    @maooho

    OdpowiedzUsuń