wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 8

Czemu on musi to mi to robić? Czemu nie może sobie odpuścić, tylko wykorzystuje to, że jest nieziemsko przystojny. Znowu dałam się pocałować. Niby się go bałam, ale jak mnie całował to go nie odepchnęłam. Już sama nie wiedziałam co mam robić. Siedząc skulona na kanapie, patrząc na niego jak leży i ogląda telewizję, myślałam nad wszystkim i nad niczym. Miałam w głowie tysiące myśli, ale każda z nich wydawała mi się głupia. Nie dość, że zadręczały mnie myśli, to musiałam się "męczyć" z jego perfekcyjnym wyglądem. Chciałam go nienawidzić z całej siły, ale nie mogłam. W Justinie było coś, czemu nie mogłam odmówić. Coś czego nigdy przedtem nie czułam. Strasznie dziwne było to uczucie. Nie zastanawiałam się już nad tym dłużej. Byłam strasznie śpiąca i chociaż to była ciepła noc, było mi zimno. Justin od tego pocałunku już się mną nie przejął, leżał tylko na kanapie i oglądał telewizję. Ja zaś siedziałam na końcu kanapy i tylko mu się przyglądałam i tak na mnie nie patrzył, więc co mi szkodziło. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.

Byłam sama w ciemnym pomieszczeniu. Nic tam nie było, oprócz małego okienka, który znajdowało się za mną i krzesła, do którego byłam przywiązana. Rozglądałam się po pomieszczeniu i jedyne co widziałam to szare ściany i stalowe drzwi, które były przede mną. Chciałam krzyczeć, wyrywać się, ale nie mogłam. Coś mnie blokowało. Zaczęłam lekko wyjmować moją rękę spod sznura, ale nie wychodziło mi to. "Nawet nie próbuj" usłyszałam głos, ale nie wiem skąd. Do oczu podeszły mi łzy. "Chyba nie chcesz skończyć jak matka, prawda?" ponownie rozległ się głoś po pomieszczeniu. Teraz już byłam pewna, że to Simon. "Simon?" zapytałam pewnie, ale nikt mi nie odpowiedział, kiedy chciałam ponownie się zapytać, usłyszałam głośny, szyderczy śmiech. Strach obleciał mnie po całym ciele. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu. Na chwilę odwróciłam głowę w tył, patrząc na małe okienko za mną. Poczułam oddech na mojej szyi. Gdy przekręciłam głowę, zobaczyłam Justina, który trzymał nóż przy gardle Clary. Był zupełnie inny, w jego oczach było widać nienawiść. 
 - Jak tylko ruszysz się z tego krzesła, zginiesz razem z Clary, jak nie, tylko twoja przyjaciółka pożegna się ze swoim życiem - powiedział twardo Justin, a ja byłam kompletnie skołowana, nie wiedziałam do końca co się dzieje. Czyli czego nie zrobię to Clary i tak może zginąć. Jednak coś we mnie pękło, kiedy zobaczyłam jak Justin, robi cieniutką kreskę, na szyi dziewczyny, leciała tylko z niej ciurkiem krew, ale jej jeszcze nic nie było. Kiedy się podniosłam z krzesła i chciałam do nich podbiec, Justin jednym ruchem poderżnął gardło Clary. Gdy upadła na ziemię, od razu spojrzał na mnie i zaczął iść w moim kierunku. 
- Nie masz już ze mną szans - powiedział ostro Justin. 

Obudziłam się z krzykiem. Byłam potwornie spocona i rozglądałam się rozpaczliwie po pokoju. Obudziłam nawet Justina, który usunął przed telewizorem. Widział łzy w moich oczach, a cały czas miałam ten cholerny obraz w mojej glowie. Gdy do mnie podszedł, lekko poskoczyłam. Szczerze, po tym śnie, zaczęłam się go bardziej bać, nawet sama nie wiem czemu. Chciałam uciec od niego i przytulić się do kogoś, kto zapewni mi spokój i bezpieczeństwo. Usiadł koło mnie i mnie przytulił, ale ja nadal nie byłam przekonana do niego.
- Nie bój się, to tylko zły sen, wszystko będzie dobrze. - powiedział szeptem do mojego ucha, a ja w tym momencie uległam i przytuliłam się do jego klatki piersiowej i zaczęłam płakać. Musiałam to w końcu zrobić, chciałam z siebie wszystko wyrzucić. W ostatnim czasie bardzo często płakałam i było to bardzo głupie uczucie. Nie lubiłam płakać przy kimś wolałam sama, w kącie, gdzie nikt mnie nie widzi.
-Miejmy nadzieje.- wymamrotałam pod nosem jak najciszej aby chłopak tego nie usłyszał. Po tym co powiedziałam Justin już nic nie powiedział, widocznie tego nie usłyszał, nawet się z tego ucieszyłam.
Przytulał mnie tylko, głaszcząc moje włosy. Nie powiem, było to miłe uczucie. Już dawno nie czułam takiego ciepła z kogoś strony. Sama bawiłam się jego sznurkiem od bluzy.
- Justin? - zapytałam po kilkunastu minutach, bo już trochę miałam dość siedzenia w ciszy
- Tak kochanie? - zapytał się czule, a ja nie mogłam uwierzyć w to co do mnie powiedział. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam, bo przez głowę cały czas przechodziło mi to słowo ''kochanie''.
- Rose? - zapytał się Justin, a ja dopiero wtedy się ocknęłam.
- Aaa Simon może nas tu znaleźć?
- Sam nie wiem, nie pamiętam czy kiedykolwiek pokazywałem mu to miejsce, jeśli mu nie pokazywałem, to jeśli by nas znalazł, to musiałby mieć naprawdę dobre wtyki. Nie spodziewam się go przez najbliższy tydzień. Nie chcę go tu widzieć.
W tej chwili na myśl nasunęło mi się jedno pytanie. Jak on właściwe poznał Simona i jak znalazł się w tej całej mafii. Po kilku minutach zadałam ponowne pytanie:
- Jak właściwie poznałeś Simona?
Justin na mnie popatrzył i ciężko wydał z siebie ciężki wydech.
- Nie wiem czy chcesz to wiedzieć.
Pomyślałam, co w tym może być takiego strasznego. Chyba nie znalazł się tam przez przypadek.
- Tak, chcę to wiedzieć - powiedziałam, a Justin zaczął mówić:
- Więc kiedy miałem 16 lat moi rodzice zginęli, w katastrofie lotniczej. Akurat wracali z jakieś delegacji. Ja razem z dwójką mojego rodzeństwa, byłem w domu razem z dziadkami. Kiedy się o tym dowiedziałem, nie wiem co we mnie strzeliło, ale nie mogłem sobie poradzić. Dobrze się dogadywałem z rodzicami, a wtedy cholernie mi ich brakowało. Pamiętam jak po pogrzebie rzuciłem szkołę i uciekłem z domu. Wtedy już zacząłem trochę pić i palić. To stało się dla mnie taką odskocznią od rzeczywistości. Nie myślałem wtedy o tym, że ich przy mnie nigdy już nie będzie. Powoli zacząłem tracić przyjaciół, którzy zawsze ze mną gdzieś wyszli, a w trudnych chwilach pomagali. Zacząłem po prostu ich olewać, nic mnie już nie obchodziło. Dziadkowie, rodzeństwo, przyjaciele, szkoła, kompletnie nic. Później upijałem się na imprezach, całowałem się i pieprzyłem z przypadkowymi laskami. Na którejś z imprez poznałem Simona, nie miałem wtedy już pieniędzy na jakieś papierosy czy alkohol. Zaczął mi dawać pieniądze na to wszystko, a po pewnym czasie dowiedziałem się co on tak naprawdę robi, że starczy mu na wszystko.  Podobało mi się to, nic nie robiłeś, a miałeś pieniądze. I tak tam trafiłem, potem widziałam już kilka zabójstw, z początku przerażało mnie to. Myślałem w co ja się wpakowałem, ale później do tego widoku przywykłem. Ludzie nie oddawali pieniędzy to byli zabijani albo porywani, taki już był ich los. Ja akurat robiłem tam za takiego pionka, wynieś, przynieś, pozamiataj. Dopiero później zacząłem chodzić z Simonem, załatwiać jakieś sprawy. Czułem się jakoś wyróżniony. Byłem tam najmłodszy, bo miałem zaledwie 17 lat, a już na swojej skórze przekonałem się, jaka jest rzeczywistość. Okrutna i bez taryfy ulgowej. Trochę nasza grupka zastępowała mi rodzinę. Dwa lata później zaczęło się trochę między nami psuć, może dlatego, że zacząłem po prostu mieć własne zdanie. O byle co się kłóciliśmy potem powoli zaczynałem chcieć stamtąd odejść, miałem dość takiego życia. A teraz jestem, tu gdzie jestem, razem z tobą.
- A co teraz się dzieje z twoimi dziadkami, rodzeństwem? - zadałam ostatnie pytanie, nie chciałam już go męczyć, w końcu był środek nocy, a my siedzieliśmy i rozmawialiśmy.
- Sam nie wiem, nawet nie wiem gdzie oni teraz mieszkają, po tym jak uciekłem, szukali mnie przez pewien okres czasu, później dowiedzieli się, że siedzę w mafii, wtedy nie chcieli mieć już ze mną nic wspólnego. Gdzieś się wyprowadzili, pewnie teraz uważają mnie za jakiegoś mordercę, chociaż nim nie jestem. Ćpunem mogli by mnie nazwać, ale nie mordercą, do tego nigdy bym się nie posunął - odpowiedział mi Justin, po czym wyszedł na taras bez słowa. Widocznie już miał dość opowiadania, z resztą sama mu się nie dziwie.
Nie mogłam uwierzyć, że on już tyle przeszedł. Sama nie wiedziałam czy mam mu współczuć, czy mam go się bać, ale sam wyraźnie powiedział, że chciał stamtąd odejść. Później przez resztę nocy nie mogłam zasnąć, wpatrywałam się raz w telewizor, w którym praktycznie nic nie leciało, a raz zerkałam na Justina przez okno, bo cały czas siedział na tarasie i wpatrywał się w jeden punkt. Zaczęłam się coraz bardziej do niego przekonywać, zaczęłam pokonywać mój lęk, który się zawsze we mnie budził, kiedy go widziałam.
-Justin!- Powiedziałam i wyszłam na taras, gdzie stał chłopak. Od razu uderzyła mnie fala zimnego powietrza, przez co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz po całym ciele. Podeszłam do chłopaka i położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu.
-Tak?- Odwrócił się w moją stronę, opierając się plecami o barierkę.
-Um, chciałam Cię przeprosić za to co dzisiaj mówiłam.- Justin przez pierwsze kilka minut nic nie mówił. Podszedł do mnie bliżej tak, że dzieliły nas już tylko milimetry. Odległość między nami zrobiła się dla mnie niekomfortowa, więc postanowiłam się trochę od niego odsunąć. Odeszłam jeden krok dalej od chłopaka. Justin spojrzał się na mnie przelotnym wzrokiem i znowu podszedł do barierki.
-Nic się nie stało.- Wymamrotał to zdanie, ale tak abym mogła je wyraźnie zrozumieć i usłyszeć. Podeszłam do barierki i położyłam na niej dłonie. Nasze ramiona stykały, przez co czułam niekiedy ciepło.
-Właśnie, że się stało, zachowałam się jak zołza. W ogóle co ja sobie myślałam, że się we mnie zakochasz lub takie tam, jestem głupia.- Odpowiedziałam ostatnie zdanie trochę głośniej, niż zamierzałam.
-Ale ja cie kocham!- Po pewnej chwili powiedział Justina, a ja stałam jak wryta. Moje usta lekko się uchyliły z wrażenia. Nie mogłam w to uwierzyć, że ten chłopak, który stoi koło mnie, się we mnie zakochał.
Mogłam sobie pomyśleć, że on jest z jakiegoś tam gangu, mafii nazywajcie to jak chcecie, ale ja znałam jego drugie oblicze. Znałam jego delikatność i czułość. Chciałam aby ludzie widzieli Justina tak jak ja go widzę.
                                           _____________________________________
No i rozdział napisany, może nie jest super długi, ale zawsze coś. Przepraszam, że rzadko coś dodajemy, ale teraz nie mamy za dużo czasu na to. Dodałam także zakładkę informowani, więc jeśli chcecie być informowane, zajrzycie tam.
Do następnego rozdziału misie. 

4 komentarze: